To ja napiszę o tej drugiej stronie. Jesteśmy 21 lat po ślubie. 12 lat temu zdradziłem żonę. Jesteśmy cały czas razem. Jest ciężko i jest inaczej. Nie da się wrócić do tego co było. Ja potwornie tego żałuję i robię wszystko żeby jakoś odbudowywać związek. Szkoda że nie da się cofnąć czasu. Zawsze gardziłem takimi co fot. Adobe Stock, Syda Productions Grześka znałem prawie od dziecka. Mój ukochany statek, czyli M/S Tadeusz Kościuszko, był pierwszym, na którym Grzesiek pływał – wtedy jeszcze jako zwykły marynarz. Dopiero potem skończył szkołę oficerską i został kapitanem. Ale to ja nauczyłem go wszystkiego, co na morzu jest najważniejsze. Na przykład tego, że żaden sztorm nie jest dla marynarza groźniejszy od kobiety… Mimo sporej różnicy wieku zostaliśmy przyjaciółmi i przez trzydzieści lat nic nie było w stanie tego zmienić. Ani to, że ja do końca służby byłem tylko bosmanem, ani to, że w pewnym momencie Grzesiek mi szefował. Pewnie nie bez znaczenia była kwestia podobnego światopoglądu i systemu wartości, który obaj wyznawaliśmy. Dwa razy wspólnie doszliśmy na Jasną Górę jako członkowie dorocznej Pielgrzymki Marynarzy i Rybaków. I wszystkiego bym się w życiu spodziewał, tylko nie tego, co się wydarzyło krótko po tym jak przeszedłem na emeryturę. Grzesiek miał do emerytury jeszcze daleko. Zawsze bardzo dużo pływał, ale od kiedy kupił większe mieszkanie, spędzał w domu najwyżej trzy miesiące w roku. Pływał na statkach pod obcą banderą, świetnie zarabiał i zamiast czułych listów, wysyłał żonie pieniądze. Powiecie: przecież na tym właśnie polega praca marynarza i życie jego rodziny. Ja jednak uważałem, że mój przyjaciel trochę przesadza. – Zlituj się, przecież Aśka niedługo zapomni, jak wyglądasz! Dzieciaki mają już swoje sprawy, ona jest zupełnie sama. Nawet żona marynarza ma jakąś wytrzymałość – próbowałem przemówić Grześkowi do rozsądku. – Lechu, w ogóle nie wiesz, o czym mówisz. Cypryjczycy płacą świetnie, ale jeżeli będę wybrzydzał, to na moje miejsce jest dwudziestu chętnych, też z papierami na duże jednostki. A raty kredytu są duże. Muszę być odpowiedzialny. Może za dwa, trzy lata będę mógł sobie pozwolić na pół roku w domu, ale nie teraz. Poza tym Aśka właśnie dostała pracę. Będzie wychodzić z domu, spotykać ludzi… Nie udało mi się wpłynąć na Grześka Wiedziałem, że Aśka, z którą od trzydziestu lat byłem równie serdecznie zaprzyjaźniony, źle znosiła jego ciągłą nieobecność. Ale Grzegorz miał rację – praca dobrze jej zrobiła. Po raz pierwszy od dawna miała błysk w oku. Ewa, moja żona, zauważyła też, że bardziej o siebie dbała, kupiła sobie kilka nowych rzeczy. – I dobrze, zawsze ubierała się zbyt skromnie. A przecież Grzegorz nie po to tłucze kasę na tych rozsypujących się masowcach, żeby jego żona chodziła w ciuchach z marketu. Dwa miesiące po tamtej rozmowie Grzegorz miał akurat przerwę między rejsami i na trzy tygodnie wrócił do Szczecina. Spotkaliśmy się kilka razy we czwórkę i było bardzo miło. Kilka dni przed ponownym wypłynięciem w morze, Grzesiek wyciągnął mnie na piwo do baru przy porcie. Obaj mieliśmy słabość do tego nieco obskurnego miejsca. Grzegorz poszedł po piwo, a kiedy wrócił, zrobił coś dziwnego. Wychylił swój kufel do dna, zanim ja zdążyłem dobrze umoczyć usta. Kiedy spojrzałem na jego twarz, zrozumiałem, że zrobił to celowo. Chciał mi powiedzieć coś, co nie było dla niego łatwe, i starał się alkoholem dodać sobie odwagi. Wytarł usta i od razu wypalił: – Zdradziłem Aśkę… A właściwie zdradzam cały czas. Mam kogoś na statku. Ona jest oficerem przewozowym. No wiesz, planuje załadunek, załatwia cła i tak dalej. Mają tam taką funkcję, czasem pełnią ją kobiety. Ma na imię Bahar, jest Turczynką. – Stary, co ty wygadujesz? – wykrztusiłem. Chciałem usłyszeć, że to żart, ale kiedy spojrzałem Grzegorzowi w oczy, zrozumiałem, że mówi poważnie. – Nigdy nie myślałem, że to mi się może zdarzyć. Znasz mnie przecież, wierność była dla mnie święta, poza dyskusją. Chłopaki chodzili w portach na dziewczyny, ja nigdy. Ale tam jest tylko morze, praca, koledzy i samotność w kajucie… W końcu przyszedł taki moment, że to się stało nie do zniesienia. Mówię ci to, bo wiem, że mogę ci ufać… Powiedziałem coś banalnego, że nie mnie go oceniać, że jest dorosły i jak każdy ma prawo do swoich wyborów… Może Grzesiek oczekiwał czegoś więcej, ale nie mogłem z nim rozmawiać. Byłem nim bardzo rozczarowany. Szybko skończyliśmy spotkanie i rozeszliśmy się do domów. Tego wieczoru zastanawiałem się nad jednym: jak ja będę teraz rozmawiał z Aśką? Jak spojrzę jej w oczy? Poczułem złość na Grześka. Po co mi to powiedział? Czy naprawdę musiał mnie tym obciążać? Trzy tygodnie później przypadały moje imieniny. Wiedziałem, że przyjdzie na nie Aśka. To znaczy: w innych okolicznościach by przyszła. Musiałem wymyślić jakieś kłamstwo, bo nie czułem się na siłach, by przez cały wieczór udawać, że wszystko jest tak, jak dawniej. Jednak los postanowił mnie nie oszczędzać Dwa tygodnie później odebrałem telefon od Aśki. Zapytała, czy moglibyśmy się zobaczyć, zaproponowała znaną nam obojgu kawiarnię nad rzeką. Nie chciała powiedzieć, o co chodzi, ale w jej głosie wyczułem napięcie. Pomyślałem, że ktoś „życzliwy” doniósł jej o romansie Grześka. Szedłem na to spotkanie jak na ścięcie. Aśka już na mnie czekała. Zamówiła tylko kawę, nie chciała nawet swojej ulubionej szarlotki z lodami. Wypiła kawę równie szybko, jak Grzesiek piwo i od razu przeszła do rzeczy. – Mam romans. Nie, nie chodzi o jednorazową przygodę, jakiś moment zaślepienia, chwilę słabości… Spotykam się z kimś regularnie. I nie umiem przestać. To kolega z pracy. Ma na imię Rysiek. Ani ładniejszy ani mądrzejszy od Grzesia. Ale on po prostu jest. Ma dla mnie czas. Nigdzie nie wyjeżdża, bo nie jest marynarzem. Chce przy mnie zasypiać i budzić się u mojego boku, jeść ze mną śniadanie, chodzić ze mną na zakupy, oglądać seriale, wymieniać żarówki… Wiesz, znosiłam bez słowa skargi tyle lat rozłąki. Tę ciągłą nieobecność, czekanie, te telefony, pocztówki… Już nie mam siły. Zdrada była czymś, czego nie umiałam sobie wyobrazić. A teraz, kiedy to zrobiłam, czuję się winna, ale nie żałuję… Wiem, że dotrzymasz tajemnicy i mu nie powiesz. Gardzisz mną, prawda? Zaprzeczyłem. Byłem daleki od potępienia Aśki, zwłaszcza że wiedziałem o zdradzie Grześka. Wiele razy, będąc na morzu, myślałem o cenie, jaką za mój zawód płaci Ewa. Ale dopiero teraz zrozumiałem, jak wysoka jest ta cena. Powiedziałem Aśce, że nie mnie ją oceniać, że jest dorosła, że każdy ma prawo do swoich wyborów… Pożegnaliśmy się szybko. W drodze do domu uświadomiłem sobie absurd sytuacji. Mój przyjaciel zdradzał żonę, która zdradzała jego. A ja nieoczekiwanie zostałem powiernikiem obydwojga niewiernych małżonków. Takie rzeczy zdarzają się w serialach, ale nie w życiu. Czułem, że to jest ponad moje siły i zdecydowałem się opowiedzieć wszystko Ewie. Zresztą zarówno Grzegorz, jak i Joanna, znając nas tyle lat, wzięli pod uwagę, że to uczynię. Moja żona spokojnie wysłuchała tego, co miałem do powiedzenia. – A wiesz, jak się nad tym zastanowić, to się całkiem dobrze składa – powiedziała. – Byłoby gorzej, gdyby tylko jedno z nich miało romans, a tak… – Co ty za bzdury gadasz? – obruszyłem się. – Dobrze się składa, że dwoje kochających się ludzi po trzydziestu latach wspólnego życia postanowiło wszystko zepsuć?! Przecież oni mają dzieci, piękne mieszkanie, przyjaciół… Moja żona pokiwała głową. – No, właśnie. Dzieci, mieszkanie, przyjaciół… Tylko nie siebie nawzajem. Bo on jest stale na morzu, a ona tutaj. Wiem coś o tym, też jestem żoną marynarza, przypominam ci. Jakoś doczekałam twojej emerytury, nie mając kochanka, ale tylko ja wiem, jak bywało ciężko. Spójrz na to inaczej. Oboje znaleźli sposób na szczęście. Żadne nie zostanie samo i żadne nie będzie miało wyrzutów sumienia. Na szczęście ich dzieci są już dorosłe… – Niedawno kupili mieszkanie, mają kredyt do spłacenia. Jak będą teraz przychodzili do nas z wizytą? Ewa uśmiechnęła się wyrozumiale. – Leszek, daj spokój. Mieszkanie można sprzedać. A z wizytami będzie jak zwykle, czyli będzie przychodzić Aśka, bo Grzegorz jest na morzu. Przespałem się z tą historią i następnego dnia rano przyznałem żonie rację. Sytuacja naszych przyjaciół rzeczywiście miała pozytywne strony. Był jednak jeden, za to potężny kłopot. – Nie wiem, co mam teraz zrobić. Obojgu przyrzekłem milczenie. – Najlepiej nic nie rób – poradziła moja żona. – Poczekaj, aż któreś z nich zdecyduje się powiedzieć prawdę. – To może trwać nawet parę lat. – Może tak, a może nie – westchnęła Ewa. I dodała filozoficznie: – Życie pisze czasem niezwykłe scenariusze… Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy właśnie kupowałem rodzinie prezenty, zadzwoniła Aśka. Płakała w słuchawkę, ledwo mogłem zrozumieć, co mówi, dopiero po chwili dotarł do mnie sens jej słów. Statek, na którym pracował Grzegorz, został uprowadzony. Bandyci żądali okupu. Oczywiście Grzesiek, jako kapitan, był ich najważniejszym zakładnikiem. Cypryjski armator nie był skłonny zapłacić haraczu, sytuacja wyglądała więc fatalnie. W dodatku ja wiedziałem coś, co mogło tę sytuację czynić jeszcze gorszą. Na statku była przecież także kobieta, którą kochał mój przyjaciel. Kto wie do czego mógł się w jej obronie posunąć. Od razu pojechałem do Aśki. Dzieci jeszcze nie dotarły, choć były w drodze. Roztrzęsiona żona mojego przyjaciela siedziała przed ekranem telewizora, nieustannie przeskakując pomiędzy serwisami informacyjnymi na różnych kanałach. Na mój widok wybuchła histerycznym płaczem. – To moja wina! Przez tyle lat nic mu się nie stało! Gdybym go nie zdradziła, na pewno wszystko byłoby dobrze… Tak, to wszystko moja wina! To jest kara za to, że go zdradziłam! Bóg mnie tak ukarał! Nie miało to sensu, ale wytłumaczenie tego Aśce nie wchodziło w grę. Była kompletnie rozhisteryzowana, powiedziała, że jeżeli Grzesiek zginie, ona też odbierze sobie życie. Poczułem, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i że los zwolnił mnie właśnie z obietnicy milczenia. Powiedziałem Aśce, że Grzesiek ma kochankę i o żadnej boskiej karze nie ma mowy. Aśka była w szoku, ale chyba poczuła też ulgę. W każdym razie uspokoiła się i przez następnych kilkanaście godzin, razem z Ewą, która też przyjechała, śledziliśmy non stop rozwój sytuacji. Na szczęście armator zdołał porozumieć się z porywaczami, którzy co prawda uprowadzili statek z jego ładunkiem, ale pozwolili załodze zejść do szalup. Z morza podjął ich okręt egipskiej marynarki. Grześkowi nic się nie stało i kilka dni później przyleciał do Szczecina. Jeszcze na lotnisku Aśka powiedziała mu, że wszystko wie, przyznała się też do swojego związku. No cóż, chciałbym móc napisać, że pod wpływem tego strasznego zdarzenia oboje przejrzeli na oczy i zrozumieli, że prócz siebie nawzajem nikogo innego nigdy nie kochali, że znów są wspaniałym małżeństwem i tak dalej… Nie, tak się nie stało. Ale rozwód Grzegorza i Joanny przebiegł spokojnie. Oboje przyznali, że role dzielnego marynarza i jego wiernej żony od dawna były dla nich zbyt dużym obciążeniem, a ich małżeństwo to fikcja. Dziś Grzegorz i Joanna są w nowych związkach i nadrabiają lata samotności. Oboje też są mi wdzięczni, że wtedy nie dochowałem tajemnicy. Ostatnio wszyscy spotkaliśmy się na ślubie mojego pierworodnego. Było bardzo miło, ale pierwszy raz w życiu poczułem ulgę, że mój leniwy syn oblał swego czasu egzaminy do szkoły morskiej. Jest za to dobrym kucharzem. Czytaj także:„Kroczyłam drogą cnoty i staropanieństwa, aż tu nagle zdarzył się cud. A raczej... wypadek, który uratował mi życie”„Teściowa była zakochana w swoim syneczku. Wokół niego skakała jak służka, a mi kazała spać w piwnicy”„Chciałem ożenić się po raz drugi, ale moja córka nie akceptowała przyszłej macochy. Teresa postawiła mi ultimatum” Tłumaczenia w kontekście hasła "was nie zdradziłem" z polskiego na angielski od Reverso Context: nigdy was nie zdradziłem, nie zrobiłem tego, co myślicie
fot. Adobe Stock, Graphicroyalty Nigdy nie ukrywałam, że nie chcę mieć dzieci. Zyskałam co do tego pewność jeszcze w liceum, choć moja buńczuczna decyzja była wyśmiewana na forum rodzinnym. Na zasadzie: tak, tak, bardzo dobrze, teraz skup się na maturze i studiach, na dzieci przyjdzie czas później, wtedy ci się odwidzi. Nie odwidziało mi się. Koleżanki zaręczały się, wychodziły za mąż, rodziły dzieci. Chodziłam na kolejne bociankowe, kupowałam kocyki i rożki w prezencie, ale nie pociągały mnie bobaski ani własne, ani cudze. Dla innych słodkie, dla mnie rozwrzeszczane i brudne. Tak mam. Na ostatnim roku studiów poznałam Marka. Szybko między nami zaiskrzyło, w czym pomogło jasne postawienie sprawy, że nie chcemy dzieci. Oboje. Mieliśmy zbyt dużo planów, zbyt wielki głód życia. Ja kończyłam wydział pielęgniarski i wiedziałam, że będę mieć wymagającą pracę. Po dyżurach chciałam odpoczywać, a nie zajmować się dzieciakami. W wakacje chciałam zwiedzać świat, a nie gnić w brodziku przy basenie hotelowym… Nie czułam żadnego instynktu, o którym tyle mówiły moje koleżanki, ciotki i kuzynki. Nie czułam żadnej potrzeby rozmnażania się. Nie widziałam w tym sensu, poza takim, że ten mały ktoś kiedyś będzie tyrał na moją emeryturę. Mama załamywała ręce, choć przecież znała moje stanowisko od lat. Tak, jesteśmy razem z Markiem, może kiedyś weźmiemy ślub, a na razie jest nam dobrze tak, jak jest, a dzieci zgodnie nie chcemy. Rodzinne wieszczki twierdziły, że jak się tylko pobierzemy, to wcześniej czy później pojawi się „projekt dzidziuś”. Oboje przewracaliśmy oczami. Wiedzieliśmy swoje. Ślub obył się bez wesela. Ot, skromna uroczystość z obiadem tylko dla najbliższych. Nie chcieliśmy imprezy na dwieście osób, za którą kredyt spłacalibyśmy latami. Było pięknie, wzruszająco i bez zadęcia. Za to tuż po ślubie spakowaliśmy walizki i ruszyliśmy na miesiąc miodowy do Indii, a potem do Nowej Zelandii. To było nasze marzenie, które wreszcie postanowiliśmy spełnić. Trudno mi było wynegocjować tak długi urlop w pracy, pielęgniarki są zwykle potrzebne na okrągło. Markowi w urzędzie miasta też nie było wiele lżej, ale w końcu koledzy jakoś podzielili jego pracę między siebie. Pojechaliśmy. Każdy dzień tej podróży był po prostu wspaniały. Od świtu zanurzałam się w atmosferze i zapachach Indii, w egzotycznych smakach, we wspaniałych widokach. A w Nowej Zelandii było jeszcze piękniej, jeszcze bardziej magicznie. Coś niesamowitego… Ze szczęścia niemal fruwałam, że mogę tam być razem z Markiem, że tak właśnie zaczynamy naszą podróż przez życie. Podobnie wyobrażałam sobie jej dalszą część. Będziemy ciężko pracować, a w wolnym czasie wojażować, zwiedzać cudowne miejsca, docierać w zakątki, o jakich większość ludzi nawet nie słyszała. – Inni mogą to oglądać co najwyżej na zdjęciach w internecie, a my naprawdę tu jesteśmy – mruczałam, wtulając się wieczorem w ramiona Marka. – Ale mamy szczęście. Nie chcę tego nigdy zmieniać. Wtedy nie usłyszałam, co mi odpowiedział, bo zasnęłam. Obudził się w nim instynkt Im bliżej było końca naszej podróży, tym bardziej wyczuwałam, że mój mąż jest jakiś nieswój. Dopytywałam, czy coś mu dolega, ale nie chciał powiedzieć. – Wszystko okej – powtarzał jak zdarta płyta, co wcale mnie nie uspokajało. Za dobrze go znałam. W końcu któregoś wieczoru, kiedy nie odpuszczałam, wydusił z siebie to, co go męczyło: – Chcę mieć z tobą dziecko. Szok. Takiego życzenia kompletnie się nie spodziewałam. Znaliśmy się sześć lat, wiedzieliśmy o sobie prawie wszystko. Usiadłam, kompletnie zaskoczona, nie wiedząc, co powiedzieć. – Przepraszam, wiem, że to dla ciebie mały wstrząs. Myślałem, że nie będzie mi na tym zależeć, że nie zacznie… Sądziłem, że to nie ma znaczenia, ale… od jakiegoś czasu w kółko o tym rozmyślam, jakiś instynkt ojcowski czy coś – próbował żartować. Nie było mi do śmiechu. – Od jakiegoś czasu? Czyli od kiedy? Sprecyzuj. Jeszcze miesiąc temu naszym rodzinom tłumaczyliśmy, że nie ma takiej opcji, że od nas przychówku się nie doczekają, nieważne, ile wody w Warcie upłynie, zdania nie zmienimy… – Tak, ale… – Mam rozumieć, że już wtedy tego chciałeś? I mi nie powiedziałeś? Ożeniłeś się ze mną, wiedząc, że ja nie chcę mieć dzieci, a ty tak? Marek… – patrzyłam na niego i nie wierzyłam, że mi to zrobił. – Proszę cię, rozważ to – szepnął błagalnie, próbując przyciągnąć mnie do siebie. – Przecież nie musisz rezygnować ze swojej pracy, będę się zajmował dzieckiem… Odepchnęłam go. Poczułam się oszukana – Taaak? Ciążę i poród też za mnie przejdziesz? Marek, co ty bredzisz? To nie jest piesek, którego tylko ty będziesz wyprowadzał na spacery. To będzie człowiek. Czujący człowiek. Zasługuje na matkę, która go chciała, która jest gotowa wiele dla niego poświęcić. Takie są i powinny być matki. – Też taka będziesz. Tylko daj sobie szansę… Nie ma opcji, byś nie pokochała naszego dziecka. – upierał się Marek, ocierając płynące mu z oczu łzy. Cholera! Więc tak to sobie wymyślił. Urodź, a potem jakoś to będzie? Poczułam się oszukana. Niemal zdradzona. Nie mówiliśmy o zmianie gustu czy smaku. To była sprawa dużego kalibru. Fundamentalna dla małżeństwa. I co teraz? Jak wyjść z tego pata? Mam postawić na swoim i go unieszczęśliwić? Czy ugiąć się, przecierpieć miesiące ciąży, znieść poród, połóg, a potem unieszczęśliwić i siebie, i dziecko? Dziecko to nie brzydki fotel po dziadku, który z sentymentu jakoś zniesiesz w swoim domu. To maksymalnie nieodpowiedzialne zgodzić się na potomstwo dla świętego spokoju albo z tak zwanej miłości. Myślałam o tym całą noc. Rozważałam wszelkie „za” i „przeciw”. Zastanawiałam się, jak pogodzić moje stanowisko i jego pragnienie bycia ojcem. Przepłakałam kilka godzin, tworząc różne możliwe scenariusze. Nad ranem doszłam do wniosku, że nie da się pogodzić ognia z wodą. Ja zdania nie zmienię. To nie była kwestia chęci czy dobrej woli. To nie było moje czasowe widzimisię – póki zegar biologiczny się nie odezwie – tylko wynik wewnętrznych przekonań. A to oznaczało koniec naszego małżeństwa. Nieważne, czy Marek nigdy nie był w pełni szczery w tej sprawie, czy nagle zmienił zdanie. Nie miałam prawa wymagać od niego, żeby wyrzekł się dla mnie ojcostwa. A on z kolei nie miał prawa oczekiwać, że się złamię, poświęcę i urodzę mu dziecko, jedno, drugie, może trzecie, skoro tak nam świetnie idzie. Gdy wyobrażałam sobie podobną przyszłość, nabierałam ochoty na nielegalne podwiązanie jajników. Nie, przepraszam, ale nie, nie skażę żadnego dziecka na taką matkę, jaką ja bym była. – Nie możemy być dłużej małżeństwem – powiedziałam rano, gdy Marek wszedł do saloniku, w którym spędziłam noc. – Ale ja cię kocham… – jęknął. – A ja ciebie. Ale nie możemy zmuszać się nawzajem do czegoś w imię tej miłości. Wróciliśmy do domu zdruzgotani. Wyjechaliśmy w podróż, która miała być początkiem naszego wspólnego życia, a okazała się jego końcem. Starałam się nie płakać, choć czułam się tak, jakby moje serce upadło i potrzaskało się na kawałki. Teraz trudno mi zaufać Brałam coraz więcej dyżurów, zwłaszcza wieczornych i nocnych, żeby nie wracać do domu, w którym był Marek. Jego smutek sprawiał, że potrzaskane kawałki pękały na nowo. Kochałam go jak nikogo na świecie, ale co z tego? Nie mogliśmy być razem. Plątaliśmy się między spojrzeniami, westchnieniami, unikaniem się i rozpaczliwym seksem przez kilka tygodni, ale w końcu trzeba było podjąć decyzję. Złożyłam pozew o rozwód i bez większych komplikacji zakończyliśmy związek, który miał trwać wiecznie. Nasze rodziny były zszokowane. Wszyscy cierpieliśmy, ale tak było uczciwie. Sprzedaliśmy mieszkanie, wyprowadziliśmy się do dwóch różnych dzielnic miasta i staraliśmy się nie spotykać, nawet przypadkiem. Nie jestem dumna z tego, że moje małżeństwo trwało niespełny miesiąc. Minęły cztery lata od rozwodu, a ja nadal czuję ukłucie w zrośniętym nierówno sercu na myśl, że to wszystko tak się potoczyło. Marek szybko założył nową rodzinę. Dziś ma dwójkę dzieci; drugie przyszło na świat w naszym szpitalu tydzień temu. Wiem, że jest szczęśliwy – na tyle, na ile może być z kobietą, która nie jest mną. Nie pochlebiam sobie, czytam to z jego smutnego spojrzenia, za każdym razem, gdy nie uda nam się uniknąć spotkania twarzą w twarz. Ja skupiłam się na pracy. Mam jej mnóstwo i wiem, że z czasem wcale nie będzie jej mniej. Rzadko chodzę na randki, rzadko te randki mają jakąś kontynuację. Nie jestem w stanie zaufać mężczyźnie, uwierzyć jego zapewnieniom, że nie chce dzieci, pragnie tylko mnie i mojego szczęścia, że ja mu wystarczam. Na mojej ścianie nad łóżkiem wisi mapa świata. Zaznaczam na niej kolejne miejsca, które odwiedziłam. Sama. Jest ich coraz więcej… Czytaj także: „Zdradziłem żonę i nie żałuję. Chciałem połechtać swoją męskość i pokazać jej, że nie jestem niedołężnym staruszkiem”„Maciek traktował mojego syna jak przybłędę i wyśmiewał przy kolegach. Chciałam tylko, żeby zobaczył w nim swoje dziecko”„Los dał mi tylko biednych i ciągle pijanych rodziców. >>Nie pracujesz? To nie jesz!<<. Tak do mnie mówili”
Chciałem zaszaleć pod nieobecność żony. Zdradziłem ją, a moja kochanka napchała sobie kieszenie jej biżuterią
Zdradziłem i żałuję - do Forum Kobiet To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ... Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Posty [ 9 ] 1 2018-03-14 00:03:09 WuiTT Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-03-13 Posty: 1 Temat: Zdradziłem i żałujęCześć Jestem że swoją partnerka prawie dwa lata, kocham ją bardzo mocno i zależy mi na niej, lecz nie jest tak kolorowo.. Ok. Osiem miesięcy temu miałem jakby to powiedzieć wyjazd ze znajomymi, ukochana wiedziała o tym wyjeździe lecz bałem się jej powiedzieć co tam się wydarzyło.. Byłem lekko podpity i jedna z dziewczyn namawiala mnie do złego, po czasie uleglem.. Nie wiem czemu to zrobiłem.. Pocalowalismy się lecz w przeciągu sekundy oderwalem się i zacząłem tego cholernie żałować.. Od tamtego dnia nie mogłem spać po nocach, przeplakalem wiele wieczorów lecz bałem się powiedzieć o tym ukochanej.. Była codziennie taka radosna i wesola. Poprostu się balem ze to będzie koniec a zależy mi na niej.. Wiele rzeczy mi przypominało o tamtej sytuacji a wstręt do siebie mam do tej pory. Gdy partnerka usłyszała jakieś plotki zaprzeczalem mówiłem że to nie prawda.. Kłamałem w żywe oczy. Jest mi z tym bardzo źle nie raz miałem głupie myśli aby coś sobie zrobić, miałem takie dni że czułem że powiem to co się tam wydarzyło.. Lecz tego nie zrobiłem. Ok 3 tyg. temu ukochana miała sen w którym widziała mnie i inne dziewczyny.. Zaczęła mnie dopytywac i wkoncu nie wytrzymałem powiedziałem co się wydarzyło.. Bałem się że ją stracę, wymiotowalem, płakałem myślalem że już nic z tego nie będzie.. Partnerka przyjęła to i się zalamala chciała końca lecz mnie nie zostawiła.. Muszę jeszcze dodać że jesteśmy na etapie nauki i widzimy się tylko w soboty.. Staram się próbuję udowodnić że naprawdę żałuję i tego nie chciałem ale poprostu czuję że mi nie wychodzi.. Są takie dni że jest dobrze jest radość i widzę że już o tym nie myśli ale głównie obydwoje jesteśmy smutni.. Gdy się widzimy jest dobrze.. Jest między nami troska, ciepło no poprostu czuć tą miłość.. Ale gdy już się nie widzimy jest gorzej ja i partnerka tesknimy do tego ta zdrada.. Podziwiam ją a także bardzo mocno kocham zależy mi na niej.. Od ok 3tyg mam ze sobą problem nie daje sobie rady często płacze wymiotuje slabne.. Marzę aby było już dobrze ale no nie widzę jakiś postępów.. Jak mówiłem są chwile że jest dobrze ale to tylko czasami po chwili znowu jest smutno.. Gdy już serio czuję że jest dobrze to nagle wszystko obraca się o 180stopni i dalej męczy ją to co zaszło a następnie mnie.. Głównie zależy mi na jej szczęściu i radości, ale także pragnę być z nią.. Przeżyliśmy razem wiele pięknych chwil mamy cudowne wspomnienia.. Jest dla mnie całym światem. Naprawdę nie chcem jej stracić a czuję że jest tego blisko, do tego problemy psychiczne.. Proszę o pomoc, poradę z góry dziękuję, zrozumiem jak będą komentarze typu "dupek".. 2 Odpowiedź przez kamnat1 2018-03-14 00:29:21 kamnat1 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-03-13 Posty: 2 Odp: Zdradziłem i żałujęJeżeli tego żałujesz na prawdę i nigdy więcej nie zrobisz powinna dać ostatnia szanse 3 Odpowiedź przez evalougo 2018-03-14 00:41:59 evalougo Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-12-03 Posty: 1,106 Wiek: Jeszcze nie trzydziestka ;) Odp: Zdradziłem i żałuję Jeśli to nie prowokacja i troll, to:-przyda się psycholog. Nie radzisz sobie z tą dziwne pojęcie zdrady. Na tym właśnie polega problem z rajem. Nic tak nie przyciąga złego.,,Na końcu tęczy'' 4 Odpowiedź przez Olinka 2018-03-14 01:48:52 Olinka Redaktor Naczelna Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-12 Posty: 45,398 Wiek: Ani dużo, ani mało, czyli w sam raz ;) Odp: Zdradziłem i żałuję WuiTT napisał/a:Byłem lekko podpity i jedna z dziewczyn namawiala mnie do złego, po czasie uleglem.. Nie wiem czemu to zrobiłem.. (...)Przede wszystkim jeśli alkohol w Twoim życiu wywołuje takie problemy, to nie pij, a na pewno nie pij w towarzystwie, w którym w przyszłości mogą mieć miejsce podobne sytuacje. Niewątpliwie nadszarpnąłeś zaufanie, którym zostałeś obdarzony. Oczywiście Twoja postawa, szczere przeprosiny, żal, próba naprawienia tego, co się stało - działają na Twoją korzyść, ale musisz zdawać sobie sprawę, że zaufanie jest bardzo ciężko odbudować. Nie znaczy to jednak, że nie jest to możliwe, przy czym po pierwsze nie stanie się z dnia na dzień, a po drugie powinieneś mieć świadomość, że od tej chwili każde potknięcie może już oznaczać definitywny koniec. Jednym słowem limit swoich błędów wyczerpałeś i chyba wiesz co to oznacza? "Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu ] 5 Odpowiedź przez Cyngli 2018-03-14 09:09:52 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Zdradziłem i żałujęJuż się tak nie biczuj, bo to był tylko niefajnie, ale żałujesz i więcej tego nie zrobisz, a to się liczy. 6 Odpowiedź przez 1975 2018-03-14 09:12:19 1975 Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-09-28 Posty: 193 Wiek: za dużo :) Odp: Zdradziłem i żałuję Cyngli napisał/a:Już się tak nie biczuj, bo to był tylko niefajnie, ale żałujesz i więcej tego nie zrobisz, a to się nie zaliczaj tego do zdrady. Wyciągnij wnioski i zapomnij. 7 Odpowiedź przez balin 2018-03-14 11:19:19 balin Ban na dubel konta Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-05-11 Posty: 4,041 Odp: Zdradziłem i żałujęJa miałem tak, że moja dziewczyna przy mnie pocałowała się z kolegą, z resztą w obecności też jego dziewczyny. Popatrzyła na mnie i zobaczyła moją zbaraniałą minę. Ja zobaczyłem jej przeogromne zdziwienie. Myślę, że nie potrzeba było słów. I tych słów nie było. Zdarzają się takie rzeczy, jeśli jest jakaś tam nieświadomość najczęściej wywołana alkoholem, czy jak w moim przypadku jakaś chwila bezmyślności. Ty nie zawaliłeś podczas pocałunku. Ty zawaliłeś później. Jak to sam określiłeś kłamiąc w żywe oczy, a mogłeś przecież się domyśleć, że ta koleżanka, z którą się pocałowałeś doprowadzi do tego, żeby Twoją dziewczynę poinformować i postawić ją w niekomfortowej sytuacji. Ty uderzyłeś w żale, a nie uzbroiłeś swojej dziewczyny w wiedzę potrzebną, aby nie świeciła za Ciebie oczami. A niestety wyszła na idiotkę i naiwną. 8 Odpowiedź przez Markuss88 2018-03-14 11:53:12 Markuss88 Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-02-18 Posty: 344 Wiek: 30 Odp: Zdradziłem i żałuję "Chciałam prosić o radę. Otóż chodzi o to, że jestem w ponad 2 letnim związku z mężczyzną który mnie zdradził kilka miesięcy temu lecz dowiedziałam się o tym jakieś 2 tygodnie temu, postanowiłam dać mu szansę, ponieważ go kocham. On przepraszał, błagał o wybaczenie, płakał i mówił że żałuje swojego czynu. Niestety nie jest tak łatwo jak myślałam, po nocach śnią mi się koszmary w których widzę ich razem, staram się o tym nie myśleć i nie przejmować. Jestem osobą uczącą się zarówno jak mój partner ale niestety nasze uczelnie są oddalone o 50 km przez co widzimy się tylko w soboty ;/ Mimo obiecań mojego partnera i częstych tekstów że się zmieni i że będzie starał nie jestem w stanie tego zobaczyć przez to że widujemy się tylko w te soboty. Mam ogromną potrzebę przebywania blisko niego i po prostu spędzania z nim czasu, strasznie mi go brakuje a teraz gdy wyszła jeszcze na wierzch ta zdrada już całkiem pogrążam się w depresji.. Błagam o poradę co robić dalej, dłużej już nie wytrzymam. Dodam jeszcze że staram się mieć codziennie kontakt z moich chłopakiem, porozmawiać z godzinę, ale często kończy się to sprzeczką, że mój partner ma coś innego do zrobienia, i stwierdza że 5 minut rozmowy wystarcza. Mówi że nie ma jak rozmawiać bo chce spędzić czas z kolegami." Brzmi znajomo autorze? 9 Odpowiedź przez josz 2018-03-14 19:16:09 josz Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-12-14 Posty: 4,533 Odp: Zdradziłem i żałuję Markuss88 napisał/a:"Chciałam prosić o radę. Otóż chodzi o to, że jestem w ponad 2 letnim związku z mężczyzną który mnie zdradził kilka miesięcy temu lecz dowiedziałam się o tym jakieś 2 tygodnie temu, postanowiłam dać mu szansę, ponieważ go kocham. On przepraszał, błagał o wybaczenie, płakał i mówił że żałuje swojego czynu. Niestety nie jest tak łatwo jak myślałam, po nocach śnią mi się koszmary w których widzę ich razem, staram się o tym nie myśleć i nie przejmować. Jestem osobą uczącą się zarówno jak mój partner ale niestety nasze uczelnie są oddalone o 50 km przez co widzimy się tylko w soboty ;/ Mimo obiecań mojego partnera i częstych tekstów że się zmieni i że będzie starał nie jestem w stanie tego zobaczyć przez to że widujemy się tylko w te soboty. Mam ogromną potrzebę przebywania blisko niego i po prostu spędzania z nim czasu, strasznie mi go brakuje a teraz gdy wyszła jeszcze na wierzch ta zdrada już całkiem pogrążam się w depresji.. Błagam o poradę co robić dalej, dłużej już nie wytrzymam. Dodam jeszcze że staram się mieć codziennie kontakt z moich chłopakiem, porozmawiać z godzinę, ale często kończy się to sprzeczką, że mój partner ma coś innego do zrobienia, i stwierdza że 5 minut rozmowy wystarcza. Mówi że nie ma jak rozmawiać bo chce spędzić czas z kolegami." Brzmi znajomo autorze?Kiepska prowokacja. Dwa wątki pisane w odstepie trzech dni, sytuacje opisane dokładnie w ten sam Posty [ 9 ] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Zobacz popularne tematy : Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności © 2007-2021 Tłumaczenia w kontekście hasła "nigdy nikogo nie zdradziłem" z polskiego na angielski od Reverso Context: Wiesz, nigdy nikogo nie zdradziłem. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Byłem w supermarkecie, szukałem kilku drobiazgów. Kiedy już stałem w kolejce do kasy, pewna kobieta zwróciła moją jedno przelotne spojrzenie na facebookowe konto amerykańskiego komika Jasona Hewletta, aby przekonać się, jak bardzo kocha swoją żonę i rodzinę. Jednak dopiero umieszczony przez niego post na temat zdrady małżeńskiej uwypuklił ten Hewlett: Zdradziłem żonęOto jego historia.„Czuję się zawstydzony, przyznając się do tego, że dziś w pewnym sensie zdradziłem żonę. Zaraz to wytłumaczę. Byłem w supermarkecie, szukałem kilku drobiazgów. Kiedy już stałem w kolejce do kasy, pewna kobieta zwróciła moją uwagę. Pomyślałem: Wow, ciekawe, kto jest tym szczęściarzem, z którym ona jest. Po kilku sekundach zorientowałem się, że to moja własna żona!Spotkać żonę w sklepowej kolejce do kasy, bez świadomości, że oboje znajdujemy się w tym samym miejscu – to ciekawe doświadczenie. Pomiędzy nami ktoś stał, więc spokojnie przyglądałem się ukochanej. Wysłałem jej nawet dwa esemesy. Co u ciebie słychać, kotku? Co kupujesz, moja śliczna? Chciałem zwrócić na siebie jej uwagę, ale była zajęta przetrząsaniem torby w nadziei na odnalezienie kuponu rabatowego. Poddałem się. Choć bez problemu mogłem do niej podejść i zaskoczyć ją, zostałem na miejscu, rozmyślając nad uczuciami, jakie do niej raz kolejny zaskoczyła mnie jej uroda. Niby zawsze ją doceniam, ale dzisiaj, nie mając świadomości, że to ona, patrzyłem na nią innymi oczyma. Nie mogłem uwierzyć, że to ja jestem jej mężem. Aż się zarumieniłem! Szczęśliwie, dzięki zarostowi, nikt tego nie zdziwiony, że mnie nie zauważyła. Ma to dobrą i złą stronę. Dobra jest taka, że nie rozgląda się za innymi, więc nie zauważyła śledzącego ją brodacza. Zła, że tym szaleńcem mógłby być ktoś inny. Muszę koniecznie kupić jej gaz pieprzowy. Na wszelki się kiepsko. Zrozumiałem, jak niewiele brakowało, abym nigdy nie zdobył jej miłości. Przypomniałem sobie, ile wysiłku kosztowało mnie zwrócenie jej uwagi i zaproszenie na spotkanie. Na chwilę powrócił ból zawodu, jakiego doznałem, gdy ujrzałem ją pierwszy raz i powiedziałem sobie, że to niemożliwe. A jednak zdobyłem ją! Wbrew mojej niepewności i końcu poczułem się szczęśliwy, widząc ją taką niezależną, samodzielną, wdzięczną, słodką i cudowną. Wtedy zabrała swoje zakupy i wyszła. Nie zawołałem jej. Patrzyłem, jak odchodzi, zachwycony faktem, że to moja żona i kocham w niej żona rzadko zagląda na Facebooka. Raczej nie znajdzie tego posta i nie dowie się, że w pewnym sensie dziś ją zdradziłem. Chciałem jednak podzielić się tym doświadczeniem z wami wszystkimi. Doświadczeniem świeżości jest morał tej historii? Warto spojrzeć na osoby, które kochamy, tak jakbyśmy widzieli je po raz pierwszy w życiu. Dzięki temu przypominamy sobie, ile szczęścia nas spotkało. Takie spojrzenie może odmienić każdą relację. Jestem przekonany, że jeśli poćwiczymy inne patrzenie, będziemy mieć wiele pięknych historii do opowiedzenia”.Czytaj także:Wierność w czasach seksualnego szaleństwa. Zdrada rodzi się wcześniej, niż myśliszCzytaj także:Czy to już zdrada… Dwa kroki, by uratować zaufanieCzytaj także:Psychoterapeuta o pułapkach terapii po zdradzie

Provided to YouTube by DistroKidNie Żałuję · LiSuNie Żałuję℗ 4936482 Records DKReleased on: 2023-05-23Auto-generated by YouTube.

Witam. Mam problem. Od dłuższego czasu nie wiem, co mam robić? Zacznę od początku. Mam 22 lata, studiuję i pracuję. Od 6 lat jestem w związku z chłopakiem, którego bardzo kocham. Układało się nam różnie, raz było dobrze, a raz źle. Kiedyś on spotykał się z moją koleżanką ze szkoły za moimi plecami, dowiedziałam się o tym po jakimś czasie, wybaczyłam mu. Potem było trochę lepiej. Ale później to ja zawiodłam. Jakieś ponad pół roku temu na imprezie pod wpływem alkoholu zdradziłam go, nie chciałam tego, bardzo tego żałuje. Teraz, kiedy było naprawdę dobrze, on się o tym dowiedział i się wszystko popsuło. Przyznałam się do tego, ale on nie potrafi mi wybaczyć i co więcej, nie wierzy mi, kiedy mu mówię i opisuję jak to wyglądało. Ciągle mówi, że ja kłamię. Chcę to naprawić, obiecałam, że nigdy więcej tego nie zrobię, naprawdę bardzo tego żałuję i bardzo go kocham, nie wyobrażam sobie życia bez niego. On mówi, że nigdy mi tego nie wybaczy, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Nie wiem, co mam robić? Trwa to już drugi miesiąc, spotykamy się, rozmawiamy, jest dobrze, a za chwilę jest źle. Pisze mi, że ten związek nie ma sensu, mówi, że mnie kocha, ale nie możemy być razem. Co mam robić? Jak go przekonać, że możemy razem odbudować ten związek? Nie radzę sobie z tym. Kocham go najbardziej na świecie, powoli tracę chęć do życia. Nie chce mi się jeść, nie chce mi się jeździć na uczelnię ani chodzić do pracy, często płacze i myślę, co mogę zrobić żeby naprawić swój błąd. Naprawdę nie chciałam tej zdrady, pod wpływem alkoholu stało się. Nie wiem co dalej? Jak ratować tę miłość? Jak walczyć o to, żeby mi wybaczył i zrozumiał, że naprawdę tego żałuję i że bardzo go kocham? Proszę, pomóżcie mi. KOBIETA, 22 LAT ponad rok temu
Mój głos prowadzi mnie Czuję mocniej serce, dobrze wie Tyle krętych dróg, a ja Jak błękit nieba trwam Nie cofam słów Był kimś naprawdę, wszystkim co ważne I kiedyś znów Otworzę serce i jeszcze bardziej Będę czuć, czuć Po nim została mi siła, by dalej iść Nie żałuję żadnej z naszych chwil Warto było kochać każdą z nich Nie żałuję końca, przypomniał mi Że
Zdradziłem żonę i przyznałem się do tego. Podejrzewam, że ona też kogoś ma, ale zaprzecza. Bardzo ją kocham i wiem, że ją bardzo zraniłem. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci. Nie wiem, co mam robić. Proszę o pomoc. Dzień dobry, odpowiedź na pytanie „co robić?” jest prosta – ratować małżeństwo! Piszę tak na podstawie Pana deklaracji, zawartej w tych kilku zdaniach. Wynika z nich, że kocha Pan żonę, zdaje sobie sprawę z wagi swojego postępowania i chce Pan wziąć za nie odpowiedzialność, a do tego wszystkiego jesteście rodzicami. Rozumiem jednocześnie, że Pana prośba o pomoc oznacza pytanie – „jak to zrobić?”. Ten sposób musicie wypracować Państwo razem. Choć w tak dramatycznej sytuacji zachęcałbym do skorzystania z pomocy osoby trzeciej, np. terapeuty pary, który wniósłby do Waszej rozmowy dystans i bezstronność. Musicie zrozumieć w jakim momencie jest Wasz związek – dlaczego doszło do Pana zdrady i o czym świadczą Pana podejrzenia, co do małżonki. Niezależnie zresztą od gotowości drugiej strony do wspólnej terapii, zachęcam Pana do rozważenia indywidualnych spotkań. Byłyby one dla Pana szansą na uporządkowanie własnych emocji, a także źródłem pomysłów, wspierających relację z żoną. Zdrada zazwyczaj jest efektem kryzysu bliskości i zrozumienia, połączonym z brakiem zaangażowania w pracę nad związkiem. Im szybciej do tej pracy wrócicie, tym większe szanse na pozytywny finał. Wojciech Gorczyca Prowadzi terapię indywidualną metodą Gestalt, koncentrując się na wyjątkowości każdego klienta. Za kluczowe uważa zbudowanie i utrzymanie relacji opartej na zaufaniu, pozwalającej zmierzyć się z własnymi ograniczeniami i obawami. Podczas terapii par i małżeństw pracuje w interesie związku, dążąc do wypracowania naturalnej bliskości pomiędzy partnerami. Czytaj więcej…
Cp3c.
  • 63s4v8kzv0.pages.dev/98
  • 63s4v8kzv0.pages.dev/392
  • 63s4v8kzv0.pages.dev/244
  • 63s4v8kzv0.pages.dev/180
  • 63s4v8kzv0.pages.dev/57
  • 63s4v8kzv0.pages.dev/331
  • 63s4v8kzv0.pages.dev/293
  • 63s4v8kzv0.pages.dev/173
  • 63s4v8kzv0.pages.dev/310
  • zdradziłem żonę i nie żałuję